czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 3

Anabell wraz ze swymi dworkami i kilkoma strażnikami opuściła komnate po czym udała się na zewnątrz gdzie czekała na nie już karoca zaprzęgniona w dwa białe konie.

Dziewczyna miała na sobie aksamitną suknie bez ramion koloru mięty, ozdobioną w pasie małymi diamencikami, a jej czarne loki, na których znajdowała się tiara rozwiewał letni wiatr.
Nikt nie mógł powiedzieć, iż Anabell nie jest urodziwą damą gdyż byłoby to kłamstwem.

Wszyscy zebrani mieszkańcy zamku po kolei kłaniali się swej przyszłej królowej tym samym oddając jej hołd.
Maria i Samanta kroczyły wiernie u jej boku wiedząc jak powinny się zachować.
Czarnowłosa przeszukiwała wzrokiem tłum oddanych jej ludzi mając nadzieję, że faktycznie tak jest.
Że nie ma tu nikogo kto chciał by ją zabić z taką okrutnością jak zamordowano Arie.
Jej serce nadal było wypełnione melancholią po stracie swej starszej siostry jednak musiała być silna.
Liczono na nią, nie tylko kraj ale również jej własna rodzina.
Przypomniała sobie co niegdyś powiedziała Aria..

,,Gdy już zasiąde na tronie wprowadzę spokój i harmonię jakiej brakuje,
Zostanę zapamiętana jako królowa, która myślała o innych a nie jako ta, która chciała zbyt wiele".

Aria nie mogła dotrzymać swego słowa ale Anabella mogła dążyć do tego samego.
Jej śmierć nie była przypadkiem.
Każdy o tym wiedział.
Wiele osób próbowało to wykorzystać,  niektórzy popadli w rozpacz a jeszcze inni za tym stali.
Tylko nikt nie wiedział kto..

I  w tym o to dniu żegnała się ze swym królestwem a zarazem domem.
Po raz pierwszy wyjeżdżała z kraju.
Co prawda strażnicy dostali rozkaz chronienia jej za wszelką cenę ale nie była ich pewna zwłaszcza jednego wysokiego, chuderlawego i zapewne młodego mężczyzny, który razem z nią, Samantą a także Marią miał znajdować się w powozie.

Jego spojrzenie za każdym razem gdy obok niego przechodziła czy znajdowała się w tym samym pomieszczeniu wędrowało ku niej,  tym samym przyprawiając dziewczynę o dreszcze i to nie przyjemne ona natomiast odprowadzała go zawsze spojrzeniem pełnym pogardy.

Teraz stał obok jej ojca zawzięcie z nim dyskutując.
Jej matka znajdywała się kawałek dalej trzymając ręce za plecami, natomiast jej młodsze rodzeństwo stało tuż za nią.
Na myśl o tym, że nie ujrzy tych twarzy przez bardzo długi okres zrobiło jej się odrobinę przykro.
Będzie za nimi tęsknić-to wiadomo.

Gdy stanęła u boku króla on spojrzał na nią niepewnie i natychmiast przerwał rozmowę.

-Anabello..-Nie koniecznie wiedział co powinien powiedzieć.
Jednak ona chciała tylko aby ją przytulił, powiedział, że sobie poradzi..
-Ojcze..-spojrzała na strażnika zdając sobie sprawę iż ten przygląda jej się badawczo.
-Korzystając z okazji chciałbym Ci przedstawić królewskiego zastępcę Lorda Leitha.-Gdy panicz Leith został przedstawiony ucałował lekko dłoń panienki Lovelace.
Spojrzała na niego z wyzszością i po raz pierwszy spodobało jej się to, że ma nad kimś kontrole.
Jednak wydawało jej się, że to Lord Ramsey jest królewskim zastępcą, czyżby się pomyliła?-Będzie twym kompanem, jeśli będziesz miała jakiekolwiek problemy on służy Ci pomocą-dodał na koniec.
-Rozumiem-odparła szorstko.
-A zatem czas na ciebię.-Stwierdził ze skruchą w głosie.-Bardzo cię proszę pożegnaj się.
Anabella ruszyła w kierunku swej matki, braci oraz sióstr.
Królowa Zuzanna nie musiała czekać zbyt długo aż jej czarnowłosa pociecha uściska ją.
Królowa oddała uścisk z miłością.
Mimo iż nie nie była najlepszą matką starała się zapewnić swym dzieciom wszystko czego potrzebują.
Powiadano iż władcy nie powinni okazywać sobie uczuć w miejscach publicznych gdyż mogłoby to zaprzeczać ich potędze.
-Uważaj na siebie córeczko-Słowa królowej stworzyły wokół jej serca kolczaty mur.
Jej matka wiedziała doskonale co może ją czekać lecz liczyła, że da sobie radę.
A właśnie tego potrzebowała.
-Przyrzekam-odparła tylko mając nadzieję iż nie uroni ani jednej łzy.
Gdy już oderwała się od swej matki podeszła do rudowłosej Sansy.
-Pilnuj ich gdy mnie tu nie będzie.-Uśmiechnęła się lekko.
-Przedemną nie musisz udawać siostro.-I czego mogła się spodziewać po Sansie.
Ona zawsze wiedziała czego tak naprawdę chcę Anabella, nigdy nie musiała przed nią udawać.-Pisz do mnie listy.
Powiedziawszy to odeszła.
Czarnowłosa spojrzała na nią.
Była niczym młoda Aria-pomyślała.
-Nie przejmuj się nią-usłyszała spokojny  głos Victorii.-To tylko dziecko, nie rozumie,  że musisz nas opuścić aby uwieźć księcia-prychneła żartobliwie.
-Jak możesz tak mówić?!-Dziedziczka spojrzała na nią karcąco.-Jest bardziej dojrzała niż ty Victorio,  nie jadę tam dla rozrywki lecz po to aby wzmocnić siłę naszej ojczyzny.
Tamta spojrzała na nią złośliwie.
-Czy to złe mieć własne zdanie?-Spytała uśmiechając się egoistycznie.
-Zamilcz.-wydała polecenie rozgoryczona zachowaniem siostry.
Ta tylko się zaśmiała.
-Nie mów mi co mam robić Bello,  nie jesteś jeszcze królową.
Anabell pokręciła tylko głową.
Czyżby wiele osób miała podobne myśli co jej siostra?
Pozostawiła Victorie nie chcąc dłużej słuchać jej złośliwych komentarzy.
Po chwili stała przed Stefanem i Derekiem.
-Nie dajcie Victorii doprowadzić Sansy do rozpaczy.-Czarnowłosa poprosiła swych braci natomiast oni przystali na jej prośbę bez żadnych problemów.
-Miłej drogi, jeśli byłabyś tak dobra napisz mi w liście w co wyposażona jest ich sala muzyczna.-Mówiąc to Stefan pozostawił starszą siostrę z Derekiem.
A ona nawet nie zdążyła nic powiedzieć.
-A ja ci tylko powiem..-Zaczął z nienaturalnom powagą.-Strzeż swą cnotę jak oka w głowie.

_________________________________________
Hej hej!
A o to niedzielna dawka następczyni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz